Stagflacja na horyzoncie

Jak wieszczy Nouriel Roubini, czeka nas stagflacja.

Rosnące stopy procentowe zmniejszają wartość aktywów opierających się na stałej stopie procentowej. Straty, np. banków nie są realizowane i zgodnie z przepisami nie muszą być uważane za „faktyczne”. Banki nadal nie płacą prawie odsetek od przyjętych depozytów i jest to oczywiście dla nich korzystne – jak długo depozyty są utrzymywane… Jeśli nie, bank upada.

Banki centralne nie mogą się łudzić, że nadal będą mogły osiągnąć zarówno stabilność cen, jak i stabilność finansową, przez jednoczesne podnoszenie stóp procentowych w celu walki z inflacją i dostarczanie płynności w celu utrzymania stabilności finansowej. W pułapce zadłużenia wyższe stopy procentowe będą napędzać systemowe kryzysy zadłużeniowe, którym nie zapobiegnie wsparcie płynnościowe.

Poważna recesja jest jedyną rzeczą, która może złagodzić inflację cenową i płacową, ale pogłębi kryzys zadłużeniowy, a to z kolei spowoduje jeszcze silniejsze pogorszenie koniunktury gospodarczej. Ponieważ wsparcie płynnościowe nie może zapobiec tej systemowej „pętli zagłady”, wszyscy powinni przygotowywać się na nadchodzący stagflacyjny kryzys zadłużeniowy. Inflacja, stagnacja gospodarcza i na dodatek jeszcze upadłości w różnych sektorach gospodarki.

Tymczasem prezes Deutsche Bundesbank Joachim Nagel twierdzi, że gospodarkom strefy euro raczej nie grozi recesja i jest przekonany, iż nie będzie „twardego lądowania”. Jednocześnie podkreśla, że Europejski Bank Centralny nie zawaha podnieść stopy procentowe, jeśli inflacja nie będzie się obniżać w odpowiedni sposób (w marcu odnotowano średni wzrost cen o 6,9%, znacząco wyższy od celu 2%). Jednak w strefie euro za sukces uważa się wzrost 1% (prognoza na 2023 rok). Jak dla mnie to praktycznie stagnacja. Poza tym władze banków centralnych próbują ważyć słowa: ani nie straszyć, ani nie sugerować, że przestały walczyć z inflacją.

Na podstawie opinii Roubiniego i Nagela można przewidywać, że będziemy mieli do czynienia z uporczywą inflacją, bo wiele banków centralnych „odzwyczaiło się” od realizacji podstawowego celu, jakim jest niska i stabilna inflacja, a jednocześnie boi się sprowokować recesję. Aktywność gospodarcza będzie jednak i tak niska (słaby wzrost lub nawet spadek PKB), a zjawiska zadłużeniowe zaczną się nasilać. A jeśli to państwo będzie miało problemy z obsługą długu, to nie zawaha się dążyć do wyższej inflacji i wrócimy do punktu wyjścia. Obym się mylił.